28.10.2011

śpi, malutka, śpi

Z rana budzę się przed 5, kiedy On wstaje do pracy. Niby w pełni się nie wybudzam i jeśli mam szczęście, to od razu zasnę. Ale tego szczęścia właśnie nie mam. Część mnie próbuje zasnąć (ta fizyczna), a druga część (ta psychiczna) jak skowronek lata w mojej głowie i pobudza wszytskie uśpione myśli. A że w domu jest cicho, świergotanie skowronka na tyle dominuje, że nie da się go uciszyć.
Co sie stanie, kiedy nagle p
ęknie akwarium? A jeśli stanie się to w Świeta, nas nie będzie- co będzie z Cocunią (zółwiem)? Przewracam się na drugi bok. Pająki- te duże czarne- na pewno si
ę skradają- i tylko musze otworzyć oczy, żeby zobaczyć, że sufit, nie ma już białego miejsca. Otwieram oczy, tylko czerwona lampka grzałki w akwarium się świeci. Na dworze czarno. Weź się w garść! Sobotni wypad do Ikea, co by tu kupić? Jaką kuchnię? Jakie kolory w pokoju- cholera musze zadzwonić i dowiedzieć się o wymiary. Kładę się na plecy. Pająki!! Zapalam lampkę przy łóżku. Uhh już lepiej. Myślę o poczytaniu książki. 
Kłade się na brzuchu i myśląc o wielu innych rzeczach na raz- zasypiam. Śpię długo, za długo. Jeżeli mam szczęście, a zwykle je mam, to w tych godzinach snu śnią mi się jeszcze 4 inne rzeczy na raz. Bo czemu nie?! Wstaję, zaczynam dzień obiecując sobie, iż jutro o 5 po prostu się już nie położe. I kiedyś naprawdę tak zrobię.


Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen