23.10.2016

Happy b.

Wstałam lewą nogą, przyznam się bez bicia. I to w swoje urodziny. 
Świadomość ta wisiała nade mną jak chmura zapowiadająca deszcz, póki mój młodszy brat ni stąd ni z owąd nie zapukał do drzwi. 
Z tortem, świeczkami i z gwarancją na uratowanie mojego dnia. Paradoksalnie zdałam sobie wtedy sprawę, że w tym dniu w ogóle nie chodzi o mnie...
Nie ważne jak dzień się rozpoczął. Ważne jak się skończył - a spać poszłam z uśmiechem na buzi i z wdzięcznością za ludzi, którzy mnie otaczają. Ci z bliska jak i Ci z daleka. Bo to o nich tak naprawdę chodzi.


2 Kommentare: