09.01.2018

goodbye 2017


Czytając noworocznego posta pisanego rok temu, sama lekko nie dowierzam. Pamiętam dobrze ten spacer, emocje i plany które w tym czasie rodziły się w głowie. 2017 miał być w zupełności inny. Był oczywiście jaki był, ale nie był on moim rokiem -  takim, jakim z ręką na sercu, zakładałam że będzie.
Świadomość ta boli i rzuca się w oko - i nie mówie tu o konkretnych niepowodzeniach. 2017 sukcesywnie ucinał mi skrzydła - zapewne sama jestem temu winna. Nie jest to jednak wina jednego roku, ale sumą źle podjętych decyzji na przestrzeni ostatnich lat- bo przecież nie do końca ma się na wszystko wpływ. Jasne, miniony rok miał też swoje dobre strony, ale one nie zdominowały. 
Przede wszystkim jestem rozczarowana tym....że moje pozytywne JA poszło przez to wszystko w odstawkę. Nie wnikając za bardzo w szczegóły. Choć generalnie o te szczegóły właśnie chodzi, bo to dzięki nim cały ten życiowy bałagan powstał. "...Die das Fass zum überlaufen gebracht haben" - jak to fajnie w niemieckim mówią. Przelało się. I tyle.

Coś co budowałam przez lata, nad czym pracowałam i w mocno wierzyłam zostało solidnie wstrząśnięte. 
Pewnie, nie jestem już bezdzietną 25-latką-świeżo-po-ślubie-z-głową-w-chmurach-i-czasem-jak-guma. Rok 2017 był zatem dla mnie rokiem oddalenia się od pewnych etapów, emocji, ludzi i summa summarum, co najgorsze, od samej siebie. Był rokiem zagubienia, wypalenia i "uwolnienia". 
Dostałam czerwoną kartę. Dostałam nauczkę.

Czemu to piszę?
Aby przypominać samej sobie- bo ponoć na własnych błędach można nauczyć się najwięcej. Prawdziwe życie zazwyczaj odbywa się zdała od wyłącznie kolorowej mozaiki wyidealizowanych kwadracików. 

Gdybam zatem nad planami i tak bardzo bardzo bardzo chcę poczuć znów fascynację i wiatr we włosach, spowodowanym aktywnym, dobrym trybem życia. Puścić lub zmienić pewne, już zatarte, schematy są sporym wyzwaniem. Próbuję się nauczyć wiary i zaufania, zaufania że wszystko co się dzieje, dzieje się z jakiejś przyczyny. Niepewność mam zamiar zamienić w siłę.
Tak, abym mogła być znów tą Rają, która od wewnątrz jak i zewnątrz jest pozytywna.... taką jaką byłam jeszcze niedawno... 

Z uśmiechem nie tylko w sercu ale i na buzi, ale przede wszystkim z błyskiem w oczach. Właśnie dlatego, że nie jestem już tą bezdzietną 25-latką-świeżo-po-ślubie-z-głową-w-chmurach-i-czasem-jak-guma.
Ale dlatego, że mam dla kogo i że jestem tego warta!

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen