26.04.2015

12 miesięcy / 12 smaków - kuchnia afrykańska (1/12)

Gdzieś na początku roku, kiedy wszechobecne "noworoczne postanowienia" ucichły, nasunął się pomysł do takiego projektu. 
Siedzieliśmy akurat pierwszy raz w afrykańskiej restauracji, jedząc kolacje palcami(!) popijając "ichnym" piwem.
Pomyslalam wtedy, jak to niewiele potrzeba, aby mieć małą odskocznię, zrobić coś innego niż się robi zazwyczaj*, wyjść z własnej strefy komfortu! 
Świadomiej żyć- motto, które mocno mocno towarzyszy nam już od parunastu miesięcy. Ale o tym innym razem.

Oto jest "projekt" nie projekt, bo nic na siłę. Choć tu na blogu panuje pewien schemat, pewna stagnacja. Czasami myślę, ze nie jest to miejsce na pewne sprawy, że blog tańczy we własnym rytmie. Coraz częściej zauważam, że błąd tkwi jednak w (moim) myśleniu, nastawieniu i poniekąd wygodzie...

A więc: kuchnie afrykańską poznaliśmy w styczniu, która choć bardzo smaczna, nie podbiła od razu naszych serc. I powód nie leżał w tym, że trzeba było jeść rękoma (choć moja Mama poprosiła o sztućce, bo jak to rękoma?! To chyba już nie ten wiek na takie innowacje :) 
Na dużym, kolorowym, okrągłym talerzu dostaliśmy zestaw przeróżnych mięs, wraz z warzywami i ostrzejszymi sosami. I choć wszystko było znane, to sekret dań tkwi w ich przyprawach i przyrządzeniu.
Podawane są na chlebie Ingera, który raczej przypomina naleśnika i nie jest on jedynie dodatkiem, tylko służy jako "zastępstwo sztućców". Taki jest klimat. :)

W tle rytmy dalekiego kontyntentu. Na pewno warte poznania. I mimo wszystko, powrotu.




*Zazwyczaj lądujemy u sprawdzonego tajlandczyka. Jak stare małżeństwo.

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen