Nie lubię listopada, jest on ponurym i brzydkim miesiącem, więcej argumentów nie mam, po prostu go nie lubię. Jedynie na co się cieszę, to pochód z okazji dnia św. Marcina- dzieci trzymają lampiony, idzie orkiestra, śpiewa się piosenki, jest nawet koń z św. Marcinem. Dochodzi się do dużego ogniska, gdzie przy grzanym winie i specialnych 'marcinkowskich bułeczkach' ogrzewa się nie tylko duszyczkę.
Pan Mąż obchodził ten dzień w takim stylu po raz pierwszy, ale na pewno nie po raz ostatni.
fajnie :) szkoda ze u nas nie ma takiej tradycji.. :)
AntwortenLöschen