....hero!
Każdy rodzic chyba o sobie w taki sposób myśli. I choć wiemy, że zawsze moglibyśmy więcej, mamy swoje wady i gorsze dni, to i tak większość z nas jest rodzicielską kung fu pandą, latającym supermenem lub catwoman. Bo co my dla naszych pociech nie robimy, kim my to nie jesteśmy, co my dla nich nie wymyślimy i jak my to o nich wielce nie dbamy.
Po prostu chodzący herosi i tyle. Niezastąpieni w akcji.
Dobra.
A może taka chwila prawdy, kiedy dzieci już pójdą spać... - ja tak na chwilę zdejmę tę maskę.
Bo są takie dni, kiedy w kościach czujesz, że zbliża się kryzys. Kiedy chcesz się natychmiast spakować i wyjechać na bezludną wyspę, na dodatek do hotelu "adults only" - aby być już w zupełności "na pewniaka"! Tak tak, trzeba umieć sobie radzić w życiu, tego się uczysz jako rodzic, bo musisz sobie poradzić z niejedną sytuacją i mieć na dodatek ogrom cierpliwości... ale to są jednak problemy, które światła dziennego raczej rzadko kiedy dojrzą.
Słyszał już ktoś o tym, aby herosi problemy mieli?! A no właśnie...
A więc jeśli Cię taki kryzys już w poniedziałek z rana z łóżka wywali i na dzień dobry tyłek skopie, tak dobitnie, że przed 8 już nie wiesz jak się nazywasz to - welcome to my life!
cdn.