Strasznie, ale to strasznie uwielbiam wychodzić na śniadania. Bo jest w tym coś, co robi mnie szczęśliwą. Nieśpieszny poranek, skradające się przez szybę promienie słońca, klimat(!) który w takich miejscach panuje. Tak rozpoczęty dzień jest inny... Jest pozytywniejszy, z uśmiechem na twarzy, a wybudzające się dopiero miasto, wita jakby innymi barwami. Chce sie po prostu żyć.
I coś czuję, że nasze dotychczas rzadkie wyjścia, jesienią odżyją na nowo.
Oj tak, śniadania w mieście mają w sobie coś niezwykłego.
AntwortenLöschen