Nie wiem czy opowiedzieć o tym, że ze skurczami piekłam jeszcze chleb.
Lub o malownaiu paznokci będąc prawie jedną nogą w windzie i o tym, iż jadąc już do szpitala byłam święcie przekonana, że wrócę jeszcze tej nocy do domu.
Nie wpominając o młodej położnej, która twierdziła "Pani wygląda za dobrze by dzisiaj rodzić."
Poniekąd miała rację. Nie urodziłam dzisiaj, urodziłlam 2 godziny później...'jutro'.
I od pierwszej sekundy, serce oddałam mojej Kruszynce.
Oto Samuel.